Chorwacja 2017 – Część 2
Część pierwsza znajduje się tutaj
Piątek, dzień 7
Pobudka rano, szybki prysznic, poszukiwania stołka, który zaginał nam pod prysznicem i ruszamy na południe w kierunku przeprawy promowej na Pag. Tutaj jedna uwaga, za przeprawę promową można zapłacić jedynie gotówką, kart nie przyjmują. Parę minut w krótkiej kolejce i dostajemy się na prom. Po drugiej stronie Pag wygląda niczym sceneria z filmu SF na Marsie. Otaczają nas zewsząd surowe skały, nie ma śladu drzew ani większych krzaków. Zaczynamy wspinaczkę samochodem na wzgórza a następnie po krótkiej jeździe docieramy na kemping SV Duh.
Jest to dość specyficzny kemping, znacznie różniący się od tych, na których byliśmy wcześniej. Panuje tu lekki chaos i brak organizacji, nie ma takiego „ładu i porządku”, jak na tych na które przyjeżdzają niemieccy turyści. Można powiedzieć, że nieformalnie kemping jest podzielony na parę części. Zaraz przy wjeździe jest obszar dla tych, którzy przebywają na nim w jedynie w ciągu dnia, następnie rejon imprezowy – Party Camp Novalja, z barem i party strefą, kolejny jest obszar dla namiotów i gości parodniowych a na samym końcu, pomiędzy restauracją a „big boss house” znajdują się okopane przyczepy. Resztę dnia oraz cały kolejny spędzamy na byczeniu się w na plaży i w wodzie oraz drobnym serwisowaniu Defendera.
Niedziela, dzień 9
W środę wybieramy się na podobno jedną z najładniejszych plaż w okolicy, znajdującą się obok Metajna, plażę Rucica. Wszystko tylko po to, by po paru godzinach w wodzie dostać się na zaplanowany wcześniej track wycieczkowy. Niestety, nie udało się go przejechać, bo na samym wjeździe straszył zakaz wjazdu. W drodze powrotnej, zatrzymujemy się na lody dla dzieciaków w przystani w Metajnie a zauważam dość oryginalny, jak na Chorwackie warunki samochód.
Poniedziałek, dzień 10
Wybieramy się na północ Pag’u w okolice starych gajów oliwnych przy Lun. Prowadzi tam teoretycznie jedna asfaltowa droga, z której jak tylko się daje zbaczamy by jechać polnymi drogami, które są dość wąskie i prowadzą nas pomiędzy kamiennymi murkami. Po drodze przeżywamy atak przyrody na nas, najpierw Karolinę atakuje wściekły pająk, a później dzieciaki cykady wielkości wróbli – cytat z Maćka. (mam to nagrane, może kiedyś wrzucę video). Sam Lun jest dość mocno oblężony przez turystów, nie chce nam się stać w kolejce by oglądać drzewa i po krótkiej przerwie wracamy na południe wyspy. Pod pretekstem poszukiwania dobrej kawy, trafiamy do przystani znajdującej się w północnej części Stara Novalja, gdzie nie ma ani kawy ani lodów….
Jest natomiast znaleziony na WikiLoc track, prowadzący nas kamiennymi wzniesieniami na wschodniej części półwyspu:), którym wracamy na nasz kemping.
Koło 16 zaczyna lać, burza jest tak silna, że przewraca namiot z chłopakami, którzy przez cały wieczór upierają się, by w nim pozostać. Pozostała czwórka kisi się w zaparowanym Defenderze, nadrabiając zaległe odcinki Gry o tron.
Wtorek, dzień 11
Cały dzień jest dość pochmurny, cały mija nam na byczeniu i dopiero ruszamy się wieczorem w poszukiwaniu lokalnej knajpy. Trafiamy na restarurację w Simuni, z przepysznymi owocami morza. Porcje są gigantyczne, każdy głodomór spokojnie zaspokoi tam swoje kubki smakowe. Trzeba również pamiętać, że jest to kolejne miejsce, w którym można płacić jednie gotówką. Wracamy do na kemping malowniczymi, polnymi drogami.
Środa, dzień 12
Nasz przedostatni dzień spędzamy w wodzie, wieczorem wybieramy się na małą przejażdżkę po okolicy. W drugiej połowie dnia najstarsza wpada na pomysł usmażenia jajek na masce Defendera:)
Czwartek, dzień 13
Ostatni dzień, znowu spędzamy w wodzie, wieczorem zaczynamy mozolny proces pakowania się.
Piątek, dzień 14
Wracamy, nie wiem nawet jak, ale longiem. Trwało to 23h, poprzez Słowenię, Węgry, Słowację i Czechy. Def, poprzez problemy z układem paliwowym nie stara się nawet osiągnąć prędkości przelotowej. 🙁
Pingback: Chorwacja 2017 – Część 1 – Śladem Wierzb